Kupujesz nowe auto. Nowe-nowe, albo nowe moje-nowe. Sąsiad się już zapytał, nie mógł wytrzymać i zapytał, tak – zauważył od razu. Przystojne dziewczyny oglądają się na ulicy, żona udaje że tego nie widzi. Sama jest zadowolona. Zakup się udał, uśmiech nie schodzi z twarzy.
O samochód dbasz jak o dziecko. Zabezpieczenie podwozia i lakieru, check. Powłoka ceramiczna na felgi, check. Gumowe dywaniki na zimę, check. Instrukcja obsługi przestudiowana, silnik dotarty. Można jeździć. Może skorzystamy z tego przepastnego bagażnika? Może by tak …do marketu?
Jedziesz na zakupy. Krążysz z wózkiem po sklepie, czekasz kiedy zamienisz jego twardą poręcz na miękka kierownicę. Niech terkot kółek zastąpi szum nowych opon. Jeszcze chwila przy kasie i pędzisz na parking. Kilk-klak, alarm odblokowany, klapa się unosi.
Sen się urywa razem z pierwszą… zerwaną foliową rączką. Wszystko się sypie. Bagażnik jest za duży. Tak, nie ma szans, musisz wybrać, której torbie chcesz pozwolić się przewrócić jako pierwszej (zapewne tuż po dynamicznym ruszeniu). „Gdzie popełniłem błąd?” – zadajesz pytanie.